Byle nie do Bałtyku
Sezon na parawany zbliża się coraz większymi krokami. Chyba po raz pierwszy szmata na kilku kijkach będzie całkowicie uzasadnioną częścią ekwipunku plażowego – ze względu na wszędobylską zarazę.
Tylko dlaczego nie do Bałtyku? Wcale nie przez zarazę, tam się od dawna nie powinno nawet nogi moczyć. Nasze jedyne morze skrywa wiele nieciekawych tajemnic. Jeżeli nie wybije nas koronawirus to zrobi to kąpiel w Ustce, Gdańsku czy Kołobrzegu.
Nad Bałtykiem i w okolicach mieszkałem przez połowę życia. Interesowała mnie historia II Wojny Światowej, chociażby z tego względu że miałem w swoim otoczeniu namacalne dowody tego jak to wszystko wyglądało i działało w postaci bunkrów, wykopanego w osiedlowej piaskownicy bagnetu kilku łusek po pociskach moździerzowych czy innych znaków mówiących o tym że zachodnie wybrzeże było świadkiem trudnej historii.
Bałtyk jest trochę większym jeziorem podobnie jak Morze Czarne ma jedno ujście do wymiany wody z innymi morzami i oceanami. U nas taka wymiana trwa około trzydzieści lat. Jak podpity dwudziestoparoletni plażowicz postanowi ulżyć swoim nerkom to teoretycznie ta „pamiątka” odpłynie jak będzie po pięćdziesiątce. Ale nie to jest problemem. To co widzimy na powierzchni to tylko niewielka część Bałtyku.
Kto nie słyszał o Titanicu. Film gdzie boski Leonardo z rozwianym włosem stoi na dziobie razem z Rose (Kate Winslet) – swoją droga chytra baba, zajęła całe drzwi po zatonięciu statku i nie wpuściła tam swojego absztyfikanta. A kto słyszał o statku SS General von Steuben? No mało kto. Parowiec zwodowany w 1922 w szczecińskiej stoczni, wtedy jeszcze pod nazwą „Munchen”.

Po dziewięciu latach funkcjonowania jako statek pasażerski spłonął prawie całkowicie w 1931 po czym został wyremontowany w Nowym Jorku i wrócił na wodę jako wycieczkowiec z nową nazwą General von Steuben – na cześć oficera pruskiego Freidreicha Wilhelma von Steuben, który walczył w szeregach Jerzego Waszyngtona w walce o niepodległość. Po rozpoczęciu II wojny światowej został przekwalifikowany na statek szkoleniowy dla niemieckich marynarzy, by pod koniec wojny w 1944 stać się pływającym szpitalem.
W realizacji operacji o nazwie Hannibal która miała na celu ewakuację niemieckich żołnierzy z prus wschodnich i pomorza gdańskiego brał udział Steuben. Wyruszył w rejs z Piławy do Świnoujścia 9 lutego 1945. Na pokład zabrano oficerów SS z rodzinami oraz kadetów marynarki wojennej. Tego typu transporty otrzymywały zawsze eskortę, nie inaczej było tym razem. U boku Steubena znalazł się torpedowiec T196 i okręt TF-10.
Na nieszczęście pasażerów tego rejsu trafił na nich kapitan Aleksander Marineska – oficer radzieckiej marynarki wojennej. Statek został obrany za cel, wystrzelono dwie torpedy z których jedna dosięgnęła kotłowni i zapoczątkowała serię wybuchów kotłów. Po pięciu minutach Steuben leżał już na prawej burcie. Opuszczenie łodzi ratunkowych nie było możliwe ponieważ żurawie na których wisiały były skute lodem. Zginęło 4500 osób, wiecie ile ofiar pochłonęło morze na Titanicu? 1500.
Wracając z odmętów historii do teraźniejszości. Wrak Steubena i nie tylko leżą na dnie do dzisiaj. Razem z przerdzewiałą amunicją, zbiornikami ropy które nadgryzione zębem czasu co jakiś czas wypuszczają kilkukilometrową plamę oleju na powierzchnię wody. Zdarzyło się wam pluskać i wyjść z wody z podrażnionymi oczami albo podrażnioną skórą? W ściekach nikt świadomie się nie kąpie …no dobra są ekstremalne wyjątki – ale generalnie unikamy brudu i zarazów co pokazują ostatnie miesiące. To dlaczego moczymy dupę w czymś co tylko na pozór jest czyste a tak naprawdę zawiera większość tablicy Mendelejewa?

Nie chcę nikogo zniechęcać do korzystania z Bałtyku, odwiedzajcie, spacerujcie, trochę się pomoczcie ale róbcie to rozsądnie. Albo lepiej znajdźcie jakieś zapomniane jeziorko w swojej okolicy, tam jest większa szansa na pożarcie przez komary ale i na powrót do domu bez parchów.
Kto dobrnął do końca tego wywodu to chyba powinienem uściskać bo nie każdego musi interesować ta historia ale dla mnie jest ona cholernie ważna i osobista bo pomimo tego że są to dla mnie odległe czasy długo przed moimi narodzinami to łączy wszystkie ważne dla mnie miejsca w których wiele razy byłem nawet w stoczni gdzie Steuben pierwszy raz dotknął wody.