Dzień Ojca Frustrata
Udało mi się dotrwać do tego radosnego momentu w roku kiedy to jest święto wszystkich ojców. Jakby ktoś miał problem z identyfikacją człowieka w domu, to jest ten gość co wynosi śmieci, wyprowadza psa, przybija gwóźdź i dojada to co psu nie smakowało.

Ostatnie kilka dni miałem trochę kocioł w głowie przez natłok różnych dziwnych przemyśleń. Większość z nich skupiła się dookoła dzieci, potomstwa, pińcetplusów czy jak by ich nie nazwać. Zacząłem się zastanawiać jakie mogą być motywacje do tego żeby mieć dzieci bez względu na to czy własnej produkcji, importowane, porwane dla okupu itd, tym samym zrodziły się następujące teorie:
A bo tak!
Czyli klasycznie bez jakiegoś większego zastanowienia, coś jak „chcę mieć w domu chomiczka” to podchodzimy do starania się o bombelka. Sytuacja typowa dla młodych par które nie mają większych problemów na głowie i postanawiają sobie zapewnić zajęcie pokazując przy tym jednocześnie jacy to są „dorośli” a nie wiedzą że zło pierdolnie z zaskoczenia.
Patrzcie i zazdrośćcie!
Panie którym dane było rodzić naturalnie i obowiązkowo karmić z cyca uwielbiają gnoić smarkate lambadziary co to cesarkę liczą. Należy tu oczywiście wspomnieć że punktem obowiązkowym jest wstawienie na wszystkie możliwe portale społecznościowe fotek z uroczystego przecięcia pępowiny – jakby kolejny raz Narodowy otwierano. Chwalimy się na lewo i prawo naszą pociechą. Dumni rodzice wstawiają na „fejsika” słodką fotkę z obrzyganym dzieciątkiem i jeżeli nie ma co najmniej pięćdziesięciu lajków po godzinie to proces z udostępnieniem należy powtórzyć aż do osiągnięcia spodziewanej normy.
No tak jakoś wyszło…
Włożył ale nie wyciągnął i tak oto PUFF! Abrakadabra, no kto by pomyślał. Wszystkie możliwe zabezpieczenia zostały przecież przygotowane, kąpiel w occie, okładanie fujary pokrzywą i obowiązkowo ząbek czosnku w pępku… aaa no i kalendarz, dwa razy liczone i sprawdzone. Gdzieś jednak „nauka” ludowa zawiodła i teraz trzeba pieluchy z brązowymi smugami prać zamiast grać na konsoli.
Kto ci szklankę wody poda na starość
Piękny frazes powtarzany przez podstarzałe ciotki na każdej rodzinnej imprezie, chociaż ostatnio coraz częściej również traktowane jako koronny argument prawdziwych madek z różnych grup facebook’owych. Jak mi się zachce pić to podniosę tyłek i sobie wezmę a jak nie będę mógł to któraż z pomocnych pielęgniarek to zrobi. Nie wiem czy mając taki argument w głowie chciałoby mi się gimnastykować żeby stworzyć żywy uchwyt na szklankę wody.
Bo tego chcę
I to chyba jest jedyny słuszny powód. Nie dla rodziny, znajomych, facebooka, nie po złości i nie żeby pokazać swoją dorosłość ale dlatego że tego chcemy – dla siebie. Czy to nie trochę samolubne? Owszem! Ale jakby w ten sposób na wszystko patrzeć to spróbuj być dobrym samarytaninem przez kwadrans i wstrzymaj oddech żeby samolubnie nie zużywać cennego powietrza.
My z Frustratową chcieliśmy, ja bardzo chciałem, chociaż wielu rzeczy się bałem. Wchodzisz nagle w zupełnie nieznany świat którego nie pomoże ci poznać żadna encyklopedia czy złote rady sypane przez bliskich. W żadnej książce nie było słowa o tym że dzieciak potrafi obsmarować zawartością pieluchy pół pokoju – to są sytuacje na które nikt cię nie przygotuje ale z perspektywy czasu jest to całkiem interesująca przygoda.
Kiedyś na pytanie moich rodziców czy przyjedziemy do nich w odwiedziny powiedziałem że prawdopodobnie nie damy rady ze względów finansowych. Później jednak przemyślałem sprawę i pojechaliśmy. Dlaczego? Bo dzisiaj może ci się zwyczajnie nie chce albo tak jak my w tamtym momencie nie masz za co, tylko że jurto możesz nie mieć już do kogo.
Pamiętajcie o swoich Zgredach nie tylko od święta i bez względu na to który z wcześniejszych puntów spowodował że tu jesteście 🙂
Aktualnie na czasie jest temat wyjazdów wakacyjnych którego realizacja wygląda tak samo za każdym razem bez względu na wiek frustraciątek 😀