Głuchy telefon

Jest taka stara zabawa przedszkolna w której dzieci powtarzają sobie na ucho jakieś słowo i przekazują kolejnym graczom żeby ten który jest na końcu mógł się pochwalić wynikiem który najczęściej jest daleki od pierwotnego hasła.

U mnie wystąpiło coś takiego dzisiaj w pracy. Chociaż to chyba za dużo powiedziane bo siedząc trzeci miesiąc w domu trudno powiedzieć gdzie praca się zaczyna a gdzie dom.

Juniora odstawiłem do przedszkola, rundka z psem celem odświeżenia jego ulubionych miejscówek do obsikania na koniec kapcie i do komputera. Jak każdy poranek pracujący zacząłem nie inaczej jak od czytania maili które jak zawsze są pełne ciekawych haseł, prezentacji, wyników finansowych firmy i moje ulubione czyli „gdzie prezes pojechał” – jest to seria mali wysyłanych z kraju kwitnącej wiśni w których zawarte są informacje o poczynaniach najważniejszego w firmie – jest to tak intrygujące że najprzyjemniej przy nich wciska się przycisk „usuń” jeszcze przed przeczytaniem pierwszego zdania.

Z mojej mailowej sielanki wyrwał mnie dźwięk nadchodzącego połączenia prosto z jednej z siedzib firmy, zlokalizowanej w stolicy Bawarii – gdzie drogi ścielą się bratwurstami.

Kurt: Cześć Frustrat! Mam taki błąd od klienta i razem z Hansem chcielibyśmy go pokazać.

Frustrat: No dobra wbiliście się jeszcze przed moim śniadaniem to bawcie mnie teraz….

(10 min prezentowania pulpitu Hansa który opowiadał jaki błąd został zgłoszony)

Frustrat: A powiedzcie mi w takim razie co tu jest błędem, bo ja chyba tego nie widzę

(chwila konsternacji)

Hans: To ja dołączę do spotkania Fritza on to wie na pewno

Fritz: Co mi dupę zawracasz od rana??!! ..
Hans: Yyy Fritz, bo my tu w kilka osób jesteśmy i mamy do Ciebie pytanie..
Fritz: Dzień dobry..

(kolejne 10 minut tej samej szopki na pulpicie Hansa)

Fritz: Aaa no to ja wszystko już wiem. Günter wam opowie szczegóły dołączmy go do rozmowy

Günter: (dźwięk spadającego szkła) Scheiße!!!!!
Hans & Fritz: Cześć, bo my tu w kilka osób już jesteśmy i potrzebujemy twojej pomocy.
Günter: …a to dzień dobry

(…no i urwa Monthy Pyton, trzeci raz oglądam to samo na ekranie Hansa)

Günter: Tak, tak ja wszystko wiem.
Frustrat: Rewelacja! To może mi powiesz w takim razie jak to powinno wyglądać skoro to co widzimy jest rzekomo błędne

Günter: A tego to akurat nie wiem…

Po czterech połączeniach do kolejnych specjalistów, ekspertów, techników, inżynierów nie dowiedziałem się nic nowego niż to co wiedziałem rano otwierając oczy. Pomyślałem sobie tylko nad różnicą jaka zapewne jest w naszych wynagrodzeniach i gdyby nie to że jestem za leniwy żeby się uczyć niemieckiego to pewnie bym dołączył do grona magistrów guzika „dodaj do rozmowy”.

Leave a Reply