Koteł rzygeł
Nawet w nocy człowiek sobie nie pośpi i nie odpocznie. Jak ma się w domu zwierzęta to trzeba się niestety liczyć z dodatkowymi atrakcjami w codziennym życiu. Są takie futrzaki które synchronizują swój biorytm z właścicielami i śpią w nocy, ale nie koty. Te miauczące sierściuchy rozpoczynają najlepszą zabawę w momencie kiedy gasną wszystkie światła. Łazi to po człowieku, łasi się, jak nie wykażesz się wystarczającą czułością i nie poczochrasz to włączy syrenę, jak to nie wystarczy to zacznie biegać jak chomik na redbullu.
U każdego najdzielniejszego śpiocha są dźwięki które zawsze wyrwą z objęć Morfeusza. Dla jednego będzie to pukanie antyterrorystów dla innego dźwięk otwieranej lodówki.
3:20 w nocy. Frustratowa niczym surykatka na pustynnym stepie wyrwana ze snu nasłuchuje. Melodia jak u Szeregowego od „Pingwinów z Magadaskaru”, coś pomiędzy duszeniem się z braku powietrza a śpiewem szkolnego chóru na osiedlowym festynie. Jak ktoś miał/ma kota to wie że kiedy taki zwierz zażyje zbyt wiele „kąpieli” wylizując swoje kłaki to któregoś pięknego dnia one wrócą tą samą stroną którą weszły.
– Frustrat! – tarmosi mnie żebym się obudził
– Yyyyy? – zagaiłem z zaciekawieniem
– Kot się porzygał, sprzątniesz?
– Yhyyy!
– Tylko kapcie załóż żebyś nie wlazł w to.
Wyrwany ze snu człowiek jest jak zombie. Średnio logicznie się myśli, ale przeszło mi przez myśl że ta Frustratowa to jednak złota kobieta, tak dba o swoje brzydsze pół że nawet pomyśli za mnie. Wystawiam syry z łóżka. Lewą nogą macam po ciemku bambosza. Jest! Teraz drugi i… Nosz! Urwał nać!
Koteł był na tyle uprzejmy i nie chciał żebym prowadził nocne poszukiwania z czołówką więc walnął swojego kołtuna prosto do kapci.