Miary dawniej i współcześnie

Dawno dawno temu żył sobie typ o imieniu Pitagoras. Lubił cyferki i potrafił z nich wyliczyć różne ciekawe rzeczy. Był takim ówczesnym celebrytą który miał ogromną wiedzę ale nikt za bardzo nie rozumiał skąd. Podobnie jak niektórzy oglądają po raz pierwszy Tadeusza Sznuka w „1 z 10” i rozkminiają skąd on ma pojęcie co robią larwy tęgoryjowców nieswoistych. Pitagorasa też niewielu rozumiało ale za to wielu podziwiało i łaziło za nim krok w krok czy nawet sandał w sandał.

Oczywiście byli tacy co uważali go za pierdolniętego. Zresztą on sam nie dawał przygasnąć tym spekulacjom oznajmiając co jakiś czas publicznie że w poprzednich życiach był synem Hermesa czy nawet piękną kurtyzaną. Taki postrzelony singiel który wie wszystko lepiej od innych. Historia ogłasza go jednym z pierwszych wegetarian. Chociaż z niego był taki wegetarianin jak ze mnie teraz: „krwiste sejki fuj, ale hambaksa ze złotych łuków opierdolę z chęcią” 🙂

Był dość ekscentrycznym człowiekiem jak na swoje czasy. Tak czy inaczej wykminił tzw twierdzenie Pitagorasa które mówi o tym że trójkąt prostokątny to suma pól kwadratów … bla bla bla. W każdym razie da się tym bełkotem wyliczyć długość boków w trójkącie.

Współcześnie drwale doskonale znając te reguły wiedzą że jak zetną sosenkę która ma 10m wysokości to jak pierdolnie to położy się na odległość 10m od pieńka. Niby oczywiste. Chociaż…

Jaki Pitagoras, taka matematyka

Leave a Reply