Szkolny przegląd filmowy
Nowy tydzień rozpocząłem od donosu na Juniora do placówki szkolnej gdzie uczęszcza już od dłuższego czasu nasze starsze dziecko. Szczególnie spodobało mi się to że szkoła idzie z duchem czasu i dokumenty można złożyć drogą elektroniczną. Nowoczesność w domu i zagrodzie! Tylko że w sytuacji kiedy potrzebujesz dodać coś oprócz standardowego formularza – nie łapówkę! 🙂 – to bez wizyty w szkole się nie obędzie.
Dlaczego dzisiejszy wpis ma w tytule przegląd filmowy? Bo to chyba najskuteczniejszy sposób w jaki mogę przedstawić kolejne etapy tej wyprawy.
„Lśnienie” – długi korytarz, po obu stronach pełno drzwi. Im bardziej w jego głąb tym ciemniej. Na samym końcu z cienia w oddali wyłania się jakaś postać która stała tam przez dłuższą chwilę nieruchomo przyglądając się mojej osobie. Nagle ruszyła świńskim truchtem z tym że nie uciekała ale biegła prosto na mnie. Kiedy się zbliżała rozpoznałem znaną i lubianą w szkole panią Woźną – spodnie i tak już do prania.
Nie wiem czy obecnie jest to prawidłowa nomenklatura tego stanowiska w szkole. Może na fali wymyślnych tytułów które w firmach występują powinienem napisać School Cleaning & Floor Senior Manager, Door Supervisor?
„Superman” – to jest nieodgadniona tajemnica co było takiego w okularach Clarka Kenta ze kiedy je zakładał to nikt w nim nie dostrzegał superbohatera z pierwszych stron gazet? Miał do tego nadzwyczajną umiejętność przebierania się w biegu. Chciałbym mieć tak rano kiedy czasem za długo pośpię. Dzisiaj już wiem że Pani School Manager też tak potrafi. Biegnąc przez całą długość korytarza odziała się w rękawice, maskę i przyłbicę. Jakby połączenie Jacykowa z Korzeniowskim – musi dobrze wyglądać ale i przebiec dystans w jak najkrótszym czasie. Chirurg na ostrym dyżurze nie ma takiej sprawności biegnąc na salę gdzie pacjent wydaje ostatnie tchnienie.
„Hulk” – pani Woźna dobiegła nawet bez cienia zmęczenia czy zadyszki do swojego centrum sterowania światem tzw „okienka”. Nic innego jak wygrzebane stare drewniane okno pochodzące z demontażu altanki ogrodowej z wyraźnie skruszałymi resztkami kitu będących jedynym oparciem szyby. Chwyciła za stylizowaną przedwojenną klamkę aby w końcu dowiedzieć się czego petent – czyli ja – chciał, co było tak ważnego że śmiał zakłócić panującą w budynku ciszę. JEB! Pani została z klamką w ręku a okno nadal zamknięte. Chciałem powiedzieć że ja tylko do sekretariatu i żeby się nie trudziła z otwieraniem ale pani była wyjątkowo zdeterminowana żeby zastosować wszystkie niezbędne procedury. Zaczęła gmerać urwaną klamką, szyba drżała na resztkach kitu a ja się nieco odsunąłem na wypadek gdyby okno miało się otworzyć dla odmiany na zewnątrz razem z framugą. Podejrzewam że było osadzanie przez uczniów w ramach zajęć z techniki. Udało się!
– Dzień dobry ja tylko do sekretariatu chciałem wejść żeby dokumenty zanieść
– Aaaa to proszę!
Więcej stałem przed „okienkiem” niż trwała nasza wymiana zdań. Aż mi się głupio zrobiło że Woźna musiała tyle biec, ubierać i walczyć z okiennym buntem tylko po to żeby mnie wpuścić dalej.
„Ojciec Chrzestny” – jest sporo takich miejsc gdzie sekretariat sprawia wrażenie jakby zamieszkały był przez samego Don Corleone. Nie pomagają kolorowe ściany, jasne pomieszczenia czy prace wykonane przez uczniów o tym jak bardzo kochają Panią Sekretarkę – w Korei Północnej też potrafią lamentować i zaraz wielbić na rozkaz. Na środku stoi zawsze biurko przy którym siedzi najważniejsza osoba zaraz po dyrektorze. Władczyni przyjęcia i odrzucenia, brakowało tylko kota do mierzwienia futra który by siedział na kolanach.
– Dzień dobry, ja dokumenty przyniosłem
– Przychodzisz do mnie, do mojego sekretariatu i mówisz że prosisz o przyjęcie swojego dziecka…
– No tak jakby, bo tu takie dokumenty wypełniłem i w ogóle…
– Dostaniesz ofertę nie do odrzucenia, na kontrakcie będzie podpis albo mózg
No tak by wyglądało 1972 kiedy to nagrywano Ojca Chrzestnego, tu na szczęście obło się bez utraty mózgu – chociaż strata była by niewielka – ale klimat władcy świata pomimo cukierkowego otoczenia i tak pozostał 🙂
„Gorączka sobotniej nocy” – niczym John Travolta szczęśliwy że Junior zostanie przyjęty do placówki, tanecznym krokiem wróciłem do domu. Kojarzycie takie uczucie jak wywinie się komuś głupi żart i czeka aż jego ofiara na niego natrafi? Miałem w tym momencie dokładnie coś takiego, wewnętrzny skurwysyn który tylko czeka aż jego szatański plan się ziści. Nie chodzi tu wcale plan na dalszą edukację Juniora… przyjęli papiery ale jeszcze nie wiedzą co ich czeka 😀