W końcu nadszedł ten dzień, waliza do samochodu i w drogę 🙂 …aaa, i jeszcze dzieci i pies…
Pakowałem dzisiaj graty do torby i ja klasycznie kilka t-shirtów i bielizna wyliczona metodą kolonijną – przód, tył, przekładka, przód, tył …i cyk! cztery dni bez prania! Oczywiście żartuję, na szczęście na mecie będzie pralka. Dopychałem rano kolanem żeby torba nie zabiła nas wystrzelonym zamkiem i przypomniałem sobie że jeszcze Mała Frustratka nie przyniosła swoich rzeczy. Zawołałem dziecko żeby przywlokła się z tym co bierze na wyjazd bo inaczej zostanie w jednych ciuchach na cały tydzień.
Wkroczyła do pokoju jak generał nie widząc nic zza sterty którą przed sobą niosła. Torba napakowana prawie cała a ta mi jeszcze pół szafy przyniosła. Nie takie rzeczy się w tych walizach upychało więc zabrałem się za dociskanie, wpychanie gdzie tylko było to możliwe. Zadowolony z siebie zacząłem zamykać toboły żeby móc je w końcu wrzucić do bagażnika – to jest najskuteczniejsza znana mi metoda żeby nic tam więcej nikt nie dołożył. Odwracam się a tam Mała z kolejnym naręczem ciuchów.
– Yyy córcia a co to ma być?
– No jeszcze to!
– A gdzie ja mam to niby wcisnąć?
– Ale mi to wszystko jest potrzebne!!
Taa jasne! Cztery pary butów po 3-4 zestawy ciuchów na każdy dzień …jakby jechała na pół roku do Mediolanu a nie na tydzień w Kołobrzegu!
Jeszcze dobrze z domu nie wyjechaliśmy a już jestem wku…rzony bo wiem kto to wszystko będzie później nosił za hrabiną. Dobrze że możemy jechać samochodem bo w innym środku transportu wyglądalibyśmy jak uchodźcy taszczący za sobą cały dobytek życia. A tak tylko będziemy współczesną kopią Griswoldów.

Są tacy co wakacje spędzają w pieszej wędrówce, jak Michał lat 27 który wpadł na unikalny w skali kraju pomysł. Wędruje w białym szlafroku przez Polskę niosąc za sobą 15 kilogramowy krzyż gdyż jak twierdzi modli się o nawrócenie narodu. Podobno dotarł już na Podhale i ma zamiar wejść na Giewont. Ciekawe czy krzyż nie jest przypadkiem metalowy, albo ma chociaż ze dwa gwoździe….