Wielki powrót Juniora

Przeprowadzono kiedyś ankietę o tym jaki jest największy lęk wśród ludzi, ankietowani na pierwszym miejscu postawili „wystąpienia publiczne” a na drugim „śmierć”, czyli na przeciętnym pogrzebie żałobnicy woleli by leżeć w trumnie na miejscu organizatora imprezy niż wygłaszać przemówienie na jego temat.

Moją największą fobią ostatnich tygodni był lęk przed przeciągnięciem się terminu uruchomienia placówek oświatowych do lipca. Okazuje się że przedszkola „zachęcone” obcięciem dotacji z miasta postanowiły wznowić działalność. Zawsze to okazja pozbyć się jednego z dwójki potomstwa.

Zaczęliśmy od przygotowania mentalnego Juniora

– Junior od jutra wracasz do przedszkola.

– No dobra!

– Tylko będzie trochę inaczej niż wcześniej. Będzie mniej dzieci…

– A to akurat fajnie bo będę mogl się pobawić klockami i nikt nie będzie mi ich zabierał…

– Do pań nie wolno się przytulać…

– No i? Przecież ja i tak tego nie robię – stwierdził stanowczo z lekkim oburzeniem, przecież poważnemu mężczyźnie w jego wieku nie wypada przyznawać się do takich rzeczy

Młody zdecydowanie nie wykazywał symptomów zaniepokojenia ta sytuacją, wręcz sprawiał wrażenie że jest zadowolony z takiego stanu. Zaczynam przypuszczać że nas niedługo też będzie traktował tylko jak dostawców jedzenia a poza tym będziemy stanowić większy problem niż korzyść.

Okienko czasowe na dostarczenie „przesyłki” do punktu zrzutu to 8:00-8:30. W tej całej euforii drapaliśmy w bramę 7:59. Procedura wejścia do placówki jest taka że mógłby się od nich uczyć szef ochrony w Pentagonie.

Na początek mierzenie temperatury czyli pani przedszkolanka w kombinezonie rodem z Czarnobylskiej strefy zero wyciąga przez szparę w drzwiach łapę z termometrem celem wykonania bezstykowego pomiaru temperatury potencjalnego uczestnika zajęć. Junior był zadowolony chociaż nieświadomy tego że są alternatywne metody pomiaru na przykład stosowane u weterynarza, lepiej żeby ten termometr się nie zepsuł! Przekroczenie ustalonych limitów dyskwalifikuje zawodnika z dalszego procesu wejścia do przedszkola czyli zawraca do domu.

Stałem tam kibicując Młodemu i zastanawiałem się jak to będzie wyglądać kiedy przyjdą cieplejsze dni. Trzeba będzie łeb lodem schładzać żeby w ustalonych widełkach się zmieścił?

Uff pierwszy etap za nim. Dla mnie w zasadzie ostatni bo reszta mycia, odkażania i innych procedur jest po stronie placówki. Pomachałem i wykonałem taktyczny manewr „w tył zwrot”.

Widzieliście „Deszczową Piosenkę”? Jest taka charakterystyczna scena gdzie główny bohater idzie przez miasto tańcząc, skacząc po lampach i innych obiektach użyteczności publicznej. Chyba wyglądałem tak samo z jedyną różnicą że nie było widać banana na twarzy przez tą cholerną maseczkę która częściowo ograniczała mi dzielenie się moją euforią że światem.

Swoją drogą jak już poświęcacie czas żeby kupić maseczki, zakładacie je i róbcie to prawidłowo. Pozwolę sobie powtórzyć latającą po sieci grafikę która idealnie to przedstawia jak z mojej perspektywy wygląda większość ludzi których mijam na ulicy:

Majtki też tylko do połowy wciągacie żeby sobie przeciąg w rowku zrobić?! Ja wiem że wszyscy są już tym znudzeni jak elektryk u amiszów ale zadbajmy o siebie wzajemnie bo od takiej prowizorki to jeszcze długo nie pozbędziemy się tych namordników.

Leave a Reply