Zdalne wkurwianie #2
Na fali kolejnych wydarzeń pociągnę historię nieszczęsnej szafy z posta Zdalne wkurwianie. Jeżeli komuś się wydawało że absurd osiągnął zenit to czytajcie dalej.
Dzień 4
Przelała się czara goryczy dzwonię do kierownika sklepu. W końcu najwyższy rangą, wykształceniem – pewnie inteligentny człowiek, na pewno coś poradzi!
– Dzień dobry, ja…
– Panie Inżynierze najznakomitszy nie mogę teraz rozmawiać oddzwonię!
…JEB! pip, pip, pip…
Połączenie wydało smutno brzmiące „pip” które brzmiało jak ostatnie tchnienie ratowanego na stole operacyjnym pacjenta któremu właśnie wpisywano w papiery godzinę odprawienia do św. Piotra. Skoro trzeba poczekać, to poczekam.
Stwierdziłem że zajmę sobie czymś czas oczekiwania. Dopadłem pilota od TV i zrobiłem przegląd pierdyliarda dostępnych kanałów na których nigdy nic nie ma do obejrzenia. Od reżimowej „Korony królów” przez setny raz powtarzane filmy aż po dokument o nowatorskim pomyśle brytyjskich myślicieli – cegły z ludzkich odchodów – moim zdaniem to posrany pomysł. W ten oto kreatywny sposób przepaliłem całe 2 minuty cennego czasu a moja wiedza została ubogacona o fakt że zmarnowałem przez całe życie kilka palet cegieł.
Po dwóch godzinach postanowiłem reanimować połączenie z Kierownikiem.
– (pip, pip, pip, pip, piiiiiiip) … „Abonent jest chwilowo po za zasięgiem.”.
– O skurwesyn! Z zaświatów przemówił kobiecym głosem!!
Jednak to tylko automatyczna sekretarka – czyli automatycznie odpowiada że prezes jest zajęty i nie zawracać mu dupy. Na szczęście Kierownik niedługo później oddzwonił.

Ooooo szczęście nie pojęte! Kierownik dzwoni mi! Pobiegnę go przywitać, niech o meblu coś miłego powie mi! – aż mi się zanuciło na kościelną nutę z tej euforii
– Dzień dobry Panie Kierowniku! – zagaiłem go radośnie
…no i pojawił się problem. Bo owo zwyczajowe przywitanie było jedynym kulturalnym zwrotem na jaki byłem przygotowany. Reszta tego co chciałem powiedzieć zawierała się w ramach opracowania rynsztokowych rozmówek polsko-polskich dla chłopów pańszczyźnianych XIII w. Zbiorę się w sobie, skupię, zrelaksuję, uporządkuję myśli i usiądę w pozycji kwiatu lotosu. Wzniosłem się na wyżyny swoich umiejętności krasomówczych i…
– Czy wy sobie k… ze mnie jaja robicie?!!!
Po moim kilkunastominutowym monologu przeplatanym pojedynczymi wtrąceniami Kierownika mającymi na celu załagodzenie sytuacji zapewniono mnie że kompletna instrukcja będzie na mnie czekała jutro do odbioru w sklepie. Idąc spać, potknąłem się jeszcze o tą cholerną szafę. Mam jej dość!
Dzień 5
To ten dzień który odmieni świat. Dzisiaj otrzymam instrukcję i będę mógł dokończyć dzieła za montaż którego zapłaciłem. Radość która mnie otaczała całkowicie przyćmiła te „drobne niedogodności”. Rano zadzwonił do mnie jeszcze Zastępca Kierownika aby potwierdzić że instrukcja właśnie dojechała i już czeka na odbiór.
Spełnienie marzeń! Ostatni raz się tak cieszyłem jak gołąb nasrał na sąsiada – który szedł obok mnie – zamiast na mój łeb. Jestem zwycięzcą! Idę po swoje!

Wchodzę przez główne wejście, pusto tam jak w moim portfelu ale już słyszę że Kierownik drze mordę do mnie z drugiego końca sklepu załączając do tego uśmiech firmowy numer 5. W tym jego kwiecistym i wylewnym powitaniu brakowało tylko chleba, soli i orkiestry dętej z pobliskiej remizy.
Dzień dobry! Noooo, jest problem – mówi Kierownik
Super inteligenty zegarek który dostałem od małżonki zaczął mi wibrować wykrywając nietypową reakcję jego właściciela i wypluł na ekranie zapytanie czy przypadkiem nie wezwać pomocy bo jego super-hiper-mega czujniki i algorytmy wykryły że nagle skoczyło mi ciśnienie.
– Jaki problem? – wycedziłem przez zęby starając się nie zetrzeć resztek szkliwa
– Miała być instrukcja, no a nie ma..
– No urwa amba fatima, było i ni ma, to po co dzwonicie do mnie dzisiaj mówiąc że już jest i mogę odebrać?
– Aaa bo miało być… ale nie ma! Za to możemy to panu wydrukować na miejscu
– Ehh no dobra, to poproszę byle szybko!
– Oczywiście! Tylko poczekamy chwilę na Zastępce Kierownika bo ja nie umiem 🙂
– Zróbmy tak. Pan to mi wydrukuje, odłoży tu na kontuarek swojego odpicowanego punktu obsługi klienta a ja żeby nie czekać niewiadomo ile przyjdę po to jutro, JUTRO, J-U-T-R-O? Panimajesz? Verstehen? Do you understand?
– Okej, okej – przytaknął
– Od której godziny jutro otwieracie?
– My to solidna firma jesteśmy codziennie od 8:00 do 15:00 jest pełna obsada pracowników!
Dzień 6
Trzeba być człowiekiem. Nie będę kołatał do bram firmy sekundę po otwarciu. Przede wszystkim dlatego że mi się nie chciało wcześniej wstać ponadto trzeba wykazywać przynajmniej minimum ludzkich odruchów.
Potruchtałem jak warchlak za lochą pod bramy meblowych niebios. Stanąłem przed nimi jak przed meblarskim ołtarzem. „Dzyń dzyń” – rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Cisza. „Dzyń, dzyń, dzyń” – dalej nic. Sprawdzam godzinę bo może za wcześnie jestem – ale nie! Czasomierz wskazuje 8:55, jak w mordę strzelił od godziny miało być otwarte… „solidna firma”, jutro podejmę kolejną próbę, ciekawe z jakim skutkiem.
Ciąg dalszy zapewne niestety nastąpi…