Zdalne wkurwianie
Zdalna praca, zdalna nauka, zdalne zakupy, zdalne leczenie. Idąc na tej fali coraz więcej osób wypracowuje u siebie metodę na zdalne wkurwianie.
Wczoraj miałem okazję porozmawiać zdalnie (telefonicznie) z Najwyższą Instancją Przedszkolną naszego młodszego dziecka. Dowiedziałem się przy okazji że tylko ja mam problem z przesyłanymi materiałami do nauki.
Żeby Wam to zobrazować jakoś przyzwoicie. Wyobraź sobie że zmawiasz z IKEA jebutną szafę – oczywiście do samodzielnego montażu – zdając sobie sprawę że masz mięśnie jak u zająca pięty i dwie lewe ręce do budowania czegokolwiek, łącznie z własnym charakterem – dokupujesz usługi wniesienia i montażu. W umówionym dniu ekipa wpada tylko dwie godziny później niż było umówione ale jest! Pan majster w pocie czoła korzystając z dobrodziejstwa szwedzkiej dokumentacji technicznej składa mebel. Po kilku godzinach Pan Inżynier, Cesarz Meblostanu, mówi że:
– Kierowniku, dniówka się skończyła, ja wychodzę! Ale żeby nie było lipy zostawiam tutaj jedną stronę instrukcji, przełożę kawałkiem kartonika z opakowania żeby było ekologicznie i od tej strony musisz Pan sobie jutro zrobić sam. Oczywiście jako solidna firma nie pozostawimy nikogo na lodzie, będziemy pomagać zdalnie! Codziennie będę przysyłał kolejne strony instrukcji co należy robić.
Dzień 1
No co poczynić, trudne czasy nastały jakoś szafę trzeba złożyć. Odrabiasz swoje zdanie domowe i resztkami sił kładziesz się do łóżka bo jutro czeka Cię kolejny ekscytujący dzień. Już po południu następnego dnia kiedy Inżynier skończył obiad przyszła wyczekiwana od rana następna strona instrukcji. Siadasz z zapałem do kontynuowania budowy, ale okazuje się że połowy części które są na skrupulatnie wyrysowanym schemacie nie masz. WTF? Telefon do Arcyksięcia Wkrętarki i pytasz gdzie są te części? W odpowiedzi dostajesz:
– Kierowniku rób Pan z tego co masz!
No dobra, to robię! Coś co wczoraj przypominało zalążek szafy zaczyna coraz bardziej iść w kierunku toaletki SYVDE o numerze katalogowym 804.307.46 – coś jest nie tak! Zrobiłem jak umiałem i już przed północą odłożyłem się na łóżko z tej samej stajni meblowej śniąc o czekających następnego dnia wyzwaniach.
Dzień 2
Od rana wciskam na klawiaturze F5 sprawdzając czy pojawiła się następna część wskazówek. Farba z klawisza już dawno zeszła ale pozostał odruch klepania w regularnych odstępach. Po godzinie odświeżania poczty sąsiad zza ściany zaczął mi odpowiadać Morsem – waląc tłuczkiem schab – żebym przestał w końcu napierdalać w ten komputer. Przed 22:00 nadeszło nowe proroctwo. Jak Mojżesz z tablicami poleciałem do przedpokoju gdzie znajdował się tymczasowy plac budowy. Dzisiaj Baron Stolarstwa miał gest wysłał nawet dwie strony. O łaskawco! W okolicach pierwszej w nocy zacząłem się zastanawiać czy odpływ ściekowy jest standardowym wyposażeniem szafy. Nie ma co drążyć tematu, tak pewnie ma być.
Dzień 3
Wkurwiony wglądam zza kołdry patrząc na leżącego na podłodze laptopa, nie chce mi się już nawet wstać żeby po niego iść. Klawisz F5 wypadł wczoraj więc jestem skazany na automatyczne powiadomienia. Zamiast kolejnych wytycznych budowlanych dostałem ze sklepu fakturę za wykonaną usługę – oczywiście na prawie pełną kwotę z symbolicznym rabatem na skutek drobnych niedogodności.
Spokój tylko nas uratuje. I to ja jestem roszczeniowy…

Only registered users can comment.